Recenzja Filmu - STAR WARS: Rogue One
- AngeIV
- 18 gru 2016
- 4 minut(y) czytania
Jak ten czas szybko leci. Ledwie rok temu wyrywałem sobie włosy i niczym Lord Vader w finałowej scenie Revenge of the Sith krzyczałem Nooooo! po wyjściu z kina z tej najgorszej pod słońcem kiczowatej chały jakim był "Force Awakens". A powiedzmy sobie szczerze – film był dnem. 2.5/10 za ładną oprawę graficzną. Niespójna historia, płaskie nielogiczne postacie, paradoksy czasu i przestrzeni, kompletna zmiana historii świata Gwiezdnych wojen. Oraz kopia kopii kopii… Wyblakła odbitka „Nowej Nadziei”. Jeśli czytając to zadajesz sobie pytanie „Co ty pierdolisz? Mi się film podobał!” – zobacz załączony poniżej materiał filmowy, który porównuje sceny, analizuje fabułę oraz bohaterów. W przebudzeniu mocy nie było nic dobrego a J.J.Abrams powinien spędzić wieczność trawiony przez wnętrzności potężnego Sarlacca Pustyni.
Ale wróćmy do tematu – Rogue One. Będzie tu sporo krytyki i zastrzeżeń względem filmu, ale też wymienię rzeczy, które mi się w filmie podobały. Recenzja zawiera lekkie spoilery, które z drugiej strony zawierają też trailery. ;)
Zacznijmy o samej opowieści. Być może celowo byliśmy zwiedzeni na manowce plotkami, że „historie star wars” będą luźno osadzonymi opowieściami, które tylko lekko dotykają świata starych gwiezdnych wojen, a raczej będą opowiadały zamknięte i skończone opowieści. Z jednej strony tak właśnie jest w tym filmie, z drugiej strony nie jest. Jest – ponieważ historia przedstawia zupełnie nowych bohaterów, wszystkie stare postacie które pojawiają się w filmie i wszelkie powiązania z innymi filmami są dodatkiem – „smaczkiem” dla weterana tytułu. W kinie byliśmy grupą, której 2 uczestników nie widziało żadnej części SW – wciąż dobrze się bawili przy filmie. Pomijając to że jedna z nich prawie została zlinczowana przez dziki tłum przed kinem, który już szykował pochodnie i stos dla niej. Czemu? Bo powiedziała, że „o gwiezdnych wojnach wie tyle, że ten gość w czarnym hełmie reklamuje ptasie mleczko w TV. Nie?”. NIE ;D
Fabularnie historia inna niż wszystkie. O normalnych ludziach. Bohaterach. Niektórzy są odważni, niektórzy tchórzliwi. Każda z postaci na przestrzeni filmu ma okazje wykazać się czymś, co sprawia że możemy się do niej przywiązać emocjonalnie i która nadaje tej postaci głębię. To jest coś czego mi kompletnie zabrakło w epizodzie 7, gdzie miałem absolutnie gdzieś co się stanie z każdą z nowych postaci i czułem przywiązanie tylko do postaci ze starej serii. Główny zbir tego filmu stopniowo pracuje sobie na to, byśmy czuli do niego szczerą niechęć pod koniec filmu, choć osobiście było mi go trochę żal. Człowiek który naprawdę lubił swoją pracę i traktował ją suuuuper-poważnie miał swój najgorszy tydzień w życiu. Gdzie nie poleciał coś pierdolnęło z hukiem, ktoś kogoś zdradził, kogoś zastrzelono i zawsze to była jego wina. Biedak zaliczał facepalm po facepalmie i nawet dostał reprymendę od samego Lorda Vadera :> Innym ciekawym bohaterem jest K-2SO – robot towarzysz jednego z głównych bohaterów, któremu sarkazm jest obcy i w cudowny sposób mówi to, co człowiek by ubrał delikatniej w słowa. Cała postać zagrana praktycznie ruchami oczu, oddaje głębię emocje i przemyślenia w zrozumiały nam ludziom sposób. Postać robota, którego lubimy bardziej od ludzi jest kolejny powtarzającym się motywem w star wars. Brak mocy i jedi! PRAWIE. I o dziwo jest to plus. Bo jak mówiłem to historia „zwykłych” bohaterów. Jedyny motyw jedi i mieczy świetlnych to finałowa scena z Lordem Vaderem i wbijała w fotel. :) Anakin to jest dopiero koleś, który z pasją podchodzi do swojej pracy. Zamiast rozstrzelać unieruchomiony statek przeciwnika, wchodzi na jego pokład by ręcznie wymordować wszystkich na pokładzie.
Co było dobre:
Powiedziano „I have a bad feeling about this!”
Mistyczna „moc”, wszechobecna, często wspominana, ale nie na pierwszym planie
„The force is strong. I am one with the force”
Still better love story then twilight!
Najgorszy tydzień w pracy – by Orso Krennic
Lord Vader robi siekę mieczem świetlnym i rzuca ludźmi po ścianach
SPACESHIP!
Jeszcze więcej statków kosmicznych i mega-fantastyczna bitwa w kosmosie
Saw Garrera – postać stworzona przez Lucasa, pojawiająca się w clone wars a teraz w filmie J
Normalna gwiazda śmierci a nie to planetarne gówno z przebudzenia mocy!
Grand Moff Tarkin!
Szturmowcy nikogo nie trafiają i giną jak muchy! :D Elita galaktyki!
Dobra fabuła, ciekawi bohaterowie
Oldschool – setting westernowy. Wszystko jest nowoczesne i hi-tech ale jednocześnie stare i rozwalające się
Senator Organa! Oh You :D
Leia!
Co było złe:
Początek filmu rozwijał się żenująco nudno. Film mógł być 20 minut krótszy
Początkowa scena utraty rodziców w NAJGŁUPSZY SPOSÓB EVER. Po prostu mega facepalm. Scenarzysta do wnętrza Sarlacca na 1000 lat!
Dużo absurdów logicznych – np. na lądowisku na planecie „nikt-nie-zapamiętał” gdzie ciągle padał deszcz
Niedopatrzenia grafików 3D
Kompletne usunięcie Kylea Katarna i jego roli w odzyskaniu planów gwiazdy śmierci. Ale biorąc pod uwagę że disney anulował fabularnie wszystkie książki, prawdopodobnie saga Darth Banea też nie miała miejsca a dolina jedi nie istnieje. L szkoda.
Jest to krok w stronę nowych gwiezdnych wojen. Takich które nie będą spójne ze światem który znają fani. Ale jeśli będzie wykonany dalej w tej jakości i stylu – czekam na kolejną odsłonę za rok. Oh nie... zaraz... za rok będzie część VIII wyreżyserowana przez JJ.Abramsa... niee... nieeee!!
Podsumowując film podobał mi się i daję mu ocenę 7.5/10
Comments