top of page

Film: Kimi no Na wa.

  • AngeIV
  • 17 lut 2017
  • 2 minut(y) czytania


Jak masz na imię? Film, którym obecnie zachwyciła się nie tylko Japonia, ale i świat. Cieszy się bardzo wysokimi notami w IMDB, Filmwebie, zbiera ogólnie pozytywne recenzje. Jest to film animowany, "anime", reżyserii Makoto Shinkai'a. Całkiem niedawno czytałem bardzo zachęcającą recenzję innego dzieła tego autora pod tytułem "Kotonoha no Niwa". Do obejrzenia tego akurat filmu skłoniła mnie również opinia jednego z youtuberów których śledzę – mówiąca, że jest to „anime doskonałe”. Czy tak jest? Z ogromnym zaskoczeniem muszę stwierdzić, że tak.

Fabuła filmu zaczyna się rozwijać powoli i banalnie. Warto zauważyć, że nie jest to film, w którym mają miejsce wybuchy, przylatują kosmici i ktoś ratuje świat i ukochaną. To taki typowy „slice of life” z odrobiną mistycyzmu w tle. Poznajemy dwoje głównych bohaterów, których los zostaje spleciony w niewytłumaczalny sposób. Od momentu pojawienia się na niebie komety zbliżającej się do Ziemi raz na kilkaset lat, oboje zaczynają mieć dziwne sny. Sny, w których zamieniają się ciałami. Motyw na tyle oklepany, że od razu nasunął mi na myśl oczywisty scenariusz – oboje zaczną ingerować w swoje prywatne życia, rozwiązując swoje wzajemne problemy w sposób, w jaki sami nie potrafili by sobie z nimi poradzić. W tym procesie poznają się lepiej nawzajem, mimo że nigdy nie poznają się osobiście i zakochują się w sobie. Na koniec spotykają się, całują przy zachodzącym słońcu a ja wymiotuję - od przesłodzonej, banalnej historii. Scenariusz ten sprawdza się przez pierwszą część filmu. Na szczęście nie w naciąganie romantyczny sposób, a z zachowaniem jakiegoś większego logicznego sensu. Jednak do momentu banalnej kulminacji wydarzeń coś mnie tknęło by spojrzeć na czas – a minęła dopiero 1/3 filmu. Od tego momentu ciężko było się oderwać od reszty. Autor jakby celowo zwodzi widza, przedstawiając fałszywy obraz tego arcydzieła tylko po to, by od tego punktu nabrać tempa i rozmachu.

Pojawia się element mistyczny. Magiczny. Niewytłumaczalny - ale w sposób, który wielu z nas doświadczyło w życiu chociaż raz. Znając miejsca, w których nigdy nie byliśmy albo doświadczając z całą pewnością uczucia, że znamy kogoś od zawsze, mimo że właśnie poznaliśmy tę osobę. "Kimi no Na wa" zahacza właśnie o tę tematykę i te uczucia. Nie chcę tutaj wrzucać spoilerów, ponieważ film polecam gorąco wszystkim czytelnikom. Powiem tylko, że przez następne 1/3 filmu główni bohaterowie odkrywają powoli tajemnicę swoich wzajemnych żyć. Co ich łączy. Co ich dzieli. Czemu los sprawia, że nie mogą się spotkać osobiście. Film daje rónież niesamowite poczucie bezsilności względem losu i ostateczności niektórych decyzji i wydarzeń.

Ostatnia część, to próba zmienienia biegu wydarzeń. Walka o ukochaną osobę do samego końca. Poszukiwanie czegoś, nie wiedząc nawet czego się szuka. Mówi o upływaniu czasu i o tym, jak nasze losy potrafią się krzyżować i nawet tego nie pamiętamy.

Jest to niesamowita historia z bardzo dobrze zbudowanymi bohaterami, których emocje i poczynania wydają się być niesamowicie realistyczne i bliskie sercu każdemu, kto ma choć odrobinę romantyzmu w sobie. Niektóre sceny budują napięcie w tak doskonały sposób, że bardzo ciężko jest nie rozpłakać się wraz z bohaterem. Graficznie również zaczyna się mdło, a kończy spektakularnie. Wiele scen w filmie zapada w pamięć i potrafi przedstawić niedoceniane piękno codzienności.

10/10

Dla zainteresowanych:

http://www.animefreak.tv/watchon/kimi-no-na-wa-online


P.S.: Szczęśliwego Dnia Kota!

Comments


Recent Posts
Archive
bottom of page