Recenzja filmu: Pasażerowie
- AngeIV
- 18 mar 2017
- 3 minut(y) czytania
"Pasażerowie" to film, po którym nie spodziewałem się wiele. Ot, trailer ukazuje historię osób – wybudzonych przedwcześnie, na podkładzie międzygwiezdnego statku kosmicznego. Mały banał z romansem w tle. Ale pomyślałem – Jennifer Lawrence…Czemu nie!
Choć w internecie czytałem opinię „krytyków” kretynów, że nic z Jennifer Lawrence nie może być dobre. Serio? American Hustle? The beaver?! Oraz absolutne 10/10 – Poradnik pozytywnego myślenia?! Za który dostała Oscara. A co oni tam wiedzą…
Trailer był bardzo starannie i celowo przygotowany tak, aby nie zdradzić za wiele szczegółów dotyczących zawiłości fabularnych, ale ukryć głównych bohaterów się nie dało. Film dzieli się na kilka części, w których akcja zupełnie płynie innym rytmem. Warto tu wspomnieć, że na każdym kroku zachwyca coraz to nowymi efektami wizualnymi. Bo dla mnie od pierwszej sceny – głównym aktorem były KOSMOSi statek AVALON. Piękna realizacja. Bardzo wiarygodna fizyka.
Ale wróćmy do historii. Wszystko zaczyna się od tego, jak Jim Preston grany przez Chrisa Pratta budzi się samotnie na pokładzie AVALONA. Wraz z nim powoli odkrywamy stację – to jak działa. Co tam robi, w jakim celu podróżuje, co ma do zaoferowania. Wiarygodne i dobrze ukazane środowisko, w którym wydarzą się następne dwie godziny filmu.
Jim zdając sobie sprawę z tego, że sytuacja jest precedensowa, posiadając ścisłe wykształcenie techniczne – zaczyna eksplorować i uczyć się o statku, ile zdoła. Poszukuje po pierwsze przyczyny,
wybudzenia, jak i sposobu, by na powrót się zahibernować. Jeśli tego nie zrobi – nie dożyje dotarcia do celu podróży. Statek pędząc z połową prędkości światła przez kosmos, potrzebuje 120 lat aby dotrzeć do kolonii. Jim natomiast został wybudzony po zaledwie... 30 latach podróży.
Starając się odmienić swój los, nie zwariować z samotności, nie załamać się z rozpaczy – zaprzyjaźnia się z androidem barmanem. Uważam, że to bardzo ciekawy motyw, który zdecydowanie ma swoje momenty w filmie!
Aurorę (graną przez Jennifer Lawrence) widzi jedynie przelotnie mijając jej komorę hibernacyjną.
W wyniku jakich zdarzeń i awarii doszło do wybudzenia Aurory, oraz co stało za początkową awariąt to ciekawym ciąg wydarzeń i nie chcę go wam zepsuć. Powiem tylko że, pojawia się oczywiście element motywu romantycznego między bohaterami, ale nie jest w połowie tak banalny i nudny jak myślałem, że będzie. Postacie są bardzo dobrze zagrane. Oprawa wizualna i dźwiękowa dostarcza coraz to silniejszych doznań. Film jest silnie „entertaining”. I pomimo kilku banałów nie do uniknięcia i scen klasycznych dla filmów akcji daję mu solidne 7/10
===================
Wracając do fabuły filmu… *SPOILER ALERT* jeśli nie widziałeś filmu nie czytaj dalej!
===================
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
Jim dowiaduje się, że nie istnieje ŻADEN sposób, by powrócić do stazy w której znajdował się wcześniej. Wybudzenie jest nieodwracalne.
Postanawia wybudzić Aurorę. Z desperacji. Samotności. Na skraju samobójstwa. Film pokazuje jak bardzo ludzie nie są stworzeni do samotności. Nie wybudza jej tylko dlatego, że jest ładna, ale dlatego , że potrzebuje drugiej osoby by żyć. Decyzja, która do tego doprowadziła nie była lekka. Cudownie pokazane jak bardzo zdaje sobie sprawę z tego, co to oznacza. Jak bardzo niemoralnym czynem jest wybudzenie kogoś na pewną niemalże samotną śmierć.
Zanim do tego dochodzi - Aurora przez miesiące staje się jego obsesją. Czyta jej książki (jest pisarką), ogląda wywiady, poznaje ją. Miesiącami starcza mu to jako jakie zajęcie. Opowiada o niej swojemu robotycznemu przyjacielowi w barze i postanawia jej nie budzić. Niestety po ponad ROKU samotnie na stacji nie wytrzymuje.
Jim był w Aurorze zakochany od początku. Jeszcze zanim ją poznał przez jej dzieła. Ale po jej wybudzeniu nie wydaje się realizować jakiś plan… spisek można by rzec… by ją omotać. Nie. Po pierwsze cieszy się obecnością drugiej osoby i to jak wiele chaosu i nowości wnosi to do jego życia codziennego. Ciągle szarpany poczuciem winy, stara się uprzyjemnić jej dni w sposób, aby nigdy nie załamała się tak, jak on. Pokazać, że da się tak żyć, bo mają siebie. A to jest na prawdę dużo!
Dopiero po miesiącach wytwarza się między nimi chemia i gorący romans.
Film często zdobywa krytykę i zgorszenie za to, że reżyser tworzył sceny by mieć jak najwięcej pretekstu do pokazania super wysportowanych ciał bohaterów. Jak biegają, lub jak Aurora chodzi na basen (co zdarza się w chyba aż 5 scenach w filmie?). Ale szczerze - każda scena, która ukazuje bohaterów w sportowym obcisłym ubraniu, lub bez niego ma jakiś sens. Jim zaczyna biegać, bo Aurora to Robi. Chodził w samej bieliźnie po pokładzie statku gdy był sam, bo walić to – po co zakładać spodnie jeśli nikogo to nie obchodzi. Aurora lubi pływać, bo wtedy lepiej jej się myśli.
Oczywiście ta sielanka nie mogła trwać wiecznie. Aurora dowiaduje się o tym co zrobił Jim i nie jest w stanie mu wybaczyć. Unika go. Próbuje zabić. Nienawidzi. Załamuje się.
W tym czasie jednak awarie pojawiające się na pokładzie sporadycznie zaczynają się piętrzyć. Bohaterowie są postawieni w sytuacji, w której mogą albo współpracować albo umrzeć. I nawet dla Aurory gotowej na koniec, niedopuszczalne jest by przez jej depresję zginęło pięć tysięcy ludzi śpiących na pokładzie statku.
Jeśli doczytaliście tutaj, mimo że nie widzieliście filmu (a wiem, że jest was wielu -_-) wiedzcie, że nie zdradziłem wszystkiego i wciąż warto go zobaczyć.
7/10
Comments