Recenzja filmu: LOGAN
- AngeIV
- 12 kwi 2017
- 3 minut(y) czytania
Hugh Jackman zaczął swoja karierę jako Logan w pierwszej adaptacji X-MEN w roku 2000. Tak, wiem że grał wcześniej w filmach, ale żadnym który by zasłużył nawet na miniaturę w galerii IMDB.
Od tego momentu zagrał w pierdylionie filmów i rywalizował o rangę najczęściej pojawiającego się aktora na ekranie kina z Morganem Freemanem i Nickolasem Cagem. Walczył o to by pozbyć się stereotypu bohatera kina akcji kojarzonego z postacią wolverina. Spójrzmy tylko na jego osiągnięcia zawodowe - za role we wszystkich częściach x-men zdobył 2 statuetki i 19 nominacji. Za WSZYSTKIE pozostałe filmy 1 statuetkę i 19 nominacji. Ponad połowę jego dobytku zawodowego to jedna rola! Co więcej... z pozostałych filmów dostał 1 statuetkę i 10 nominacji za genialną rolę w Les Miserables – gdzie doskonale pokazał, że zasługuje na miano dobrego aktora.
Niestety, potem dostał role w kompletnych śmieciach jak „Noc w Muzeum”, „Piotruś. Wyprawa do Nibylandii”. Gdy studio marvela postanowiło zrobić restart serii X-men w przyszłości i zamknąć stary rozdział mogli przyjść tylko do jednej osoby z rolą Logana.
Jestem ciekaw, czy Hugh Jackman czytając scenariusz usiadł w bujanym fotelu, poprawił okulary, zapalił fajkę i z podziwem pokiwał głową myśląc – „to będzie arcydzieło, CHCE by ludzie pamiętali mnie jako Logana”.
Film jest genialny na tak wielu poziomach, że aż nie wiem od czego zacząć. Amerykańskie kino potrafi w niesamowity sposób budować bardzo złożoną fabułę, poprzez strzępy informacji układające się w dłuższą historię. Tak właśnie jest tutaj – co 5 minut zadajemy sobie pytanie „kim on/ona jest?” „czemu bohaterowie są tutaj?” „co się stało z x-menami?”. Na wszystkie zagadki znajdziemy odpowiedź w swoim czasie. Stopniowo buduje napięcie. Za każdą rozwiązaną zagadką dostaniemy nową, co sprawia, że film jest interesujący w każdej minucie z 2 godzin i 17 minut!
Gra aktorska na najwyższym poziomie. Hugh niesamowicie zagrał człowieka potyranego czasem, bagażem emocjonalnym, wyrzutami sumienia – które go w końcu dogoniło. Człowieka na skraju śmierci, który chce odpocząć od całego świata. Ma jeden jasny cel - nie chce się mieszać w nieswoje sprawy. Logan jako postać nigdy nie miał głębi. Ten jego cały BULLSHIT „uuu straciłem pamięć. Zastrzelili mi dziewczynę. Podoba mi się ruda laską, z która sypia cyklop. Jestem takim buntownikiem i badassem – patrz na klatę!” – to wszystko zostaje w tyle. Postać zostaje rozbita na atomy i poskładana na nowo w tak wiarygodny i głęboki sposób, że wszystko co robi jest nacechowane emocjami i realizmem.
Zaskakująco dobra gra aktorska debiutującej Dafne Keen. Utalentowana jedenastolatka doskonale wpisała się w swoją rolę. A rola nie była prosta! Dla tych którzy myslą „pff to nowy wolverine - nic trudnego” mylą się na potęgę. Nie będę spoilował ale tło i pochodzenie dziewczynki wymagało dobrej gry aktorskiej. Jej postać X-23 (Laura) to wybuchowa mieszanka nieznajomości świata, agresji, strachu, zagubienia.
Bardzo podobał mi się motyw tego, jak wygląda świat przyszłości za 20 lat. Nie mamy tutaj latających samochodów i innych bzdur, ale mamy np. samo-prowadzące się samochody (przyszłość 1roku od dziś), lub problem z żywnością modyfikowaną genetycznie. Tym ostatnim byłem mile zaskoczony, gdyż dziś każdy kto uważa, że GMO to zło – jest traktowany jak wariat przez ogół ludzi.
Powagę tego filmu podkreśla też niesamowita brutalność i realizm walk. Byłem zaskoczony i zdumiony już od pierwszej sceny, gdy imigranci kradli Loganowi felgi ;) Wszystkie części Xmen były stosunkowo „czyste” a nawet te które były krwawe jak filmy single o Loganie – cechowała duża ilość krwi, ale nie pokazywanie ran. A tutaj nagle mało krwawa sieka, ale ostrza Logana przechodzące przez twarze przeciwników, otwieranie brzucha, odcinanie kończyn. Odcinanie głowy. Niesamowity realizm – aż ciężko się patrzyło w szczególności na rany twarzy i głowy. Te sceny potęgowały uczucie, że Logan faktycznie ma przed czym uciekać. W komiksach, gdy wolverine tnie kogoś szponami, nie dzieje się nic strasznego. Nikt nie krzyczy z bólu. Nikt nie umiera w agonii. Nikogo nie trzeba dobić. Tutaj czujemy, że długie lata prowadzenia takiego brutalnego życia mogły odcisnąć poważne piętno na umyśle bohatera.
Mógłbym jeszcze długo pisać o tym czemu film uważam za niemalże arcydzieło, a z pewnością najlepszy film jaki widziałem od roku. Ale nie chcę spoilować i gorąco zachęcam do obejrzenia tego filmu. 10/10
Comments